Ostatnio usłyszałem takie zdanie: Każdy może mieć dziecko, ale nie każdy jest ojcem.
Bycie ojcem to kwestia wyboru. Powiedzenia sobie z pełną świadomością, że bierze się tę rolę i tę odpowiedzialność i wszystko co dobre i złe, zabawne i trudne, na swoje barki. Lub, jak mówi mój syn – na barana.
I muszę wam przyznać, że mi nadal nie jest łatwo powiedzieć na głos „Jestem ojcem”. O wiele prościej jest powiedzieć „mam dwójkę dzieci”.
Dobrze wiemy, że to, co mówimy do naszych dzieci trafia do nich… czasami. A mówiąc dokładniej – rzadko. Może nie chcą nas słuchać, ale obserwują nas. Nasze lepsze i gorsze momenty. To, jakie słowa wypowiadamy, jakim tonem, w jakich chwilach. Czy realizujemy nasze postanowienia. Czy szanujemy innych ludzi, nawet tych, których nie znamy. Czy szanujemy samych siebie. Jesteśmy obiektem permanentnej inwigilacji systemu, przy którym PRISM to pryszcz.
Przy tym nie jesteśmy doskonali. Bo kto jest? Ale jeśli jest jakiś obszar życia wart ciągłego uczenia się, doskonalenia, zgłębiania – to jest to właśnie ojcostwo.
Tak sobie myślę, że bycie dobrym ojcem to ważna sprawa (a co!). Nie tylko dla dzieci. To ważna sprawa dla nas wszystkich. Dla pani, dla pana, dla społeczeństwa… Także dla tych, którzy nie mają dzieci. Do nich także adresuję te słowa: jeśli macie wokół siebie ojców, doceńcie ich. Od tego, jak wykonują swoją rolę, zależy to, jak będzie się nam żyło za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat.
Od ojców zależy, czy będziemy żyć wśród życzliwych ludzi, którzy potrafią ze sobą rozmawiać i którzy szanują innych ludzi (także tych, którzy mają na te samą sprawę odmienne zdanie). Czy wychowają ludzi, którym będzie zależeć, by zrobić coś dobrego dla świata…
Rozejrzycie się wokół siebie. Czy widzicie ojców? Doceńcie ich. Wykonują ważne zadanie, którego na co dzień być może nie zauważacie.
Oni patrzą:
Czego więc wam (nam), życzyć? Energii, by nie iść na skróty i dawać z siebie jak najwięcej. I wytrwałości – bo to, czy spiszemy się w naszej roli, będziemy mogli dostrzec dopiero po wielu latach.