My, ojcowie, jesteśmy „głowami rodziny”. Tymi, którzy podejmują ostateczną decyzję w sprawach ostatecznych. Racjonalnie, trzeźwo, myśląc perspektywicznie. Nie kierując się chwilowym kaprysem i emocją wybieramy auto rodzinne, które pomieści domowników razem z wakacyjnym bagażem tak, żeby zmieścił się jeszcze dmuchany krokodyl. Oczywiście auto oszczędne, ale komfortowe i dające przyjemność z jazdy kierowcy i pasażerom. Ubezpieczenie – bo “przyszłość najbliższych jest w Twoich rękach”. Rowerek – niech będzie solidny, aby wytrzymał kilka sezonów z drugim, a może i trzecim dzieckiem. Racjonalne, przemyślane decyzje.
Bullshit. Nie stać nas na przyznanie się do tego, że wybraliśmy ten silnik z 195 gniadymi (a jak!), nie dlatego “by-bezpiecznie-wyprzedzić-tira-w-trasie-oni-teraz-jeżdżą-jak-szaleńcy”, a dlatego, że jak bryka dobrze jedzie do przodu, to czujemy się kimś przez tę chwilę na autobanie.
A ubezpieczenie? Czy na pewno ma tak dobre warunki? Czy rozpatrzyłeś wszelkie alternatywy? Może po prostu dobrze jest przez chwilę POCZUĆ, że przyszłość ma się pod kontrolą?
Manipulacje, manipulacyjki. Jesteśmy na nie podatni, jak wszyscy. Ojcowie może nawet bardziej niż inni. Skąd to wiem? Odkąd mam dzieci, reaguję emocjonalnie na wszelkie newsy dotyczące tragedii dotykających dzieci – wypadki, przemoc, choroby. Moje reakcje się zmieniły. A co za tym idzie – zachowania, które są wynikiem takich reakcji. Musiał więc się zmienić sposób, w jaki podejmuję decyzje. Sam jeszcze dobrze nie poznałem siebie jako ojca. A jestem nim od 3 lat. (Kiedy to piszę ogarnia mnie lekka panika. No bo jak to?)
Jestem świetnym celem dla wszelkiej maści marketingowców, speców od komunikacji, sprzedawców. Pod warunkiem, że wiedzą, co dzieje się w głowach młodych ojców.
Przykładowy proces decyzyjny i to, jak sprzedawca może na niego wpłynąć, świetnie przedstawił Wojtek na blogu makoweczki.pl. Kupił ubezpieczenie. Jest przekonany, że podjął właściwą decyzję i przyznaje otwarcie, że w dużej mierze na decyzję wpłynął właśnie sprzedawca. Sprzedawca wiedział, co jest dla Wojtka najważniejsze. Czy wiedział, co jest dla Wojtka NAJLEPSZE? C’mon, to był sprzedawca ubezpieczeń, a nie life coach (bo oni WIEDZĄ). Nie twierdzę, że decyzja była zła. Sam pewnie podjąłbym podobną.
Od czasu do czasu zdarza mi się trafić na świetne przykłady reklamy skierowanej do ojców. Spotkałem się nawet kiedyś z określeniem – DADVERTISING. Kto robi te reklamy? Faceci, którzy sami są ojcami? Świetni stratedzy mający dostęp do opinii psychologów, analiz i badań zachowań tej grupy docelowej? Tego się pewnie nie dowiemy, ale możemy podziwiać efekt ich pracy.
Jakiś czas temu opublikowałem reklamę soku owocowego skierowaną do ojców właśnie (a więc nie tylko samochody, ubezpieczenia i decyzje w sprawach ostatecznych!). Bardzo się Wam spodobała, wnioskując po liczbie lajków i udostępnień na Facebooku.
Skłoniło mnie to do poszukiwań innych reklam z kategorii DADVERTISING. Na przekąskę, najsmutniejsza reklama jaką kiedykolwiek widzieliście:
Więcej w kolejnych publikacjach w kategorii DADVERTISING.