Na stronach MEN-u ukazał się list minister Kluzik-Rostkowskiej zawierający coś, co nazwano „Listą usprawnień dla uczniów, rodziców i nauczycieli”. Nazwa sugeruje, że są to rzeczy, których nie było wcześniej, i które czynią edukację lepszą.

Wiele z punktów na niej zawartych wydaje się oczywistościami. Ale jest parę punktów, które naprawdę mi się spodobały i jestem bardzo ciekaw, jak to może wyglądać w praktyce.

„Uczniowie w klasach I-III szkoły podstawowej mają prawo do swobodnej organizacji zajęć; lekcje nie muszą trwać 45 minut.”

I słusznie. Kto powiedział, że lekcja ma trwać 45 minut? Też uważam, że to idiotyzm. Są lekcje, które mogłyby trwać 10 minut oraz takie, które mogą trwać godzinami… I nie powinno to dotyczyć jedynie klas I-III.

„Uczeń ma prawo do nauki we własnym tempie. Wymagania edukacyjne określone w podstawie programowej edukacji wczesnoszkolnej dotyczą ucznia kończącego klasę III szkoły podstawowej (likwidacja wymagań na zakończenie klasy pierwszej).”

Popieram. I myślę, że idąc dalej – powinniśmy pozwolić niektórym dzieciom dołączyć do grupy np. na 2 lata.

Na co zresztą odpowiada inny punkt:

„Możliwe będzie odroczenie nauki w pierwszej klasie szkoły podstawowej tylko na wniosek rodzica, poparty opinią poradni psychologiczno-pedagogicznej; dyrektor nie może odmówić odroczenia.”

I dalej:

„Rodzice uczniów mogą zdecydować o tzw. nauczaniu domowym i złożyć wniosek w dowolnym momencie roku szkolnego.”

Jest furtka dla rodziców zdeterminowanych ;)

„Zmiany później obowiązujące: 1. Od 1 września 2015 dzieci 5-letnie, a od 1 września 2017 roku – wszystkie dzieci objęte wychowaniem przedszkolnym będą korzystały z obowiązkowych i bezpłatnych zajęć językowych.”

Hmm… Wittamina zmieniła mój pogląd na uczenie dzieci języków obcych (w tej publikacji: klik). Jeśli nie chce Ci się klikać, streszczę: sensowna nauka języków może się zacząć w wieku 8-9 lat. Wcześniej to raczej zabawa, która nie zaowocuje oszałamiającymi efektami.

Co nie znaczy, że to nie fajnie, że będą miały z językiem styczność. Popieram.

Z innych ciekawych rzeczy, da się też wyczytać, że w roku 2017/18 darmowe podręczniki mają już obejmować całą podstawówkę i gimnazjum. Jupi! Dobrze, że nie pospieszyłem się z produkcją latorośli. Jest kilka roczników testowych przed nami!

Jest kilka problemów z edukacją, których nie da się tak łatwo rozwiązać. Tak na szybko:

1. Nauczyciele

To zajęcie należy do takich, które wymagają wyjątkowych kwalifikacji i talentu. Mam wrażenie (poparte relacjami osób, które kształcą nauczycieli na studiach pedagogicznych), że wybierają je często osoby, które: idą na łatwiznę, czy gorzej sobie radziły od innych w nauce (sic!). To straszne co piszę i strasznie się czuję, ale taka jest moja opinia.

Zapytaj sam siebie: Czy chciałbyś być teraz nauczycielem w polskiej szkole? Naprawdę?

Zastanawiam się, czy w PL będzie kiedyś tak jak w Finalndii, gdzie nauczyciel to stanowisko prestiżowe pod wieloma względami.

2. Uczniowie i rodzice

Mam nadzieję, że rodzice będą coraz bardziej hmmm… wyluzowani. Będą potrafili z dystansem i cierpliwością reagować np. na informację, że ich dziecko uderzyło kolegę. I mądrze, z innymi rodzicami, rozmawiać jak dążyć do rozwiązania problemu. Zbyt często chronimy tylko swój, rodzinny interes, mniej myślimy o innych. Nie bierzemy odpowiedzialności za inne dzieci w grupie czy klasie.

Biję się w piersi. Sam mam tutaj dużo do zrobienia.

Jak Wy podchodzicie do trudnych kwestii przedszkolno/szkolnych?

 

źródło: http://www.men.gov.pl/index.php/1353-usprawnienia-w-nowym-roku-szkolnym-list-minister-edukacji-do-dyrektorow-szkol-i-przedszkoli 
zdjęcie: Luceila Ribeiro